Strona:Wybór nowel (Wazow) 110.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

Klim zabłąkał się w drodze, zawieja zasypała wszystko: wąwozy, pagórki, drogi i pola. W piękny czas wczoraj opuścił wioskę, a teraz?... Godziny całe błąka się on w Pirynach, a nie wie, gdzie się znajduje, dokąd idzie i co spotka. Jedno tylko wiedział, że się znajduje daleko — daleko — od swego sioła, w nieznanej górskiej pustyni, w królestwie drapieżnych zwierząt i zagłady. Noc jest jasna od śniegu, lecz oko jego nie spostrzega nic podtrzymującego odwagę, nic podobnego do człowieka, do życia, ani szałasu, ani wioski, ani schronienia. Wioska jego jest w zagłębieniu i choćby był blizko, to jej zobaczyć nie może. Góry wokoło puste, białe, straszne, jakby człek martwy, pokryty białym całunem. Dokąd on idzie? Biegnie przed siebie, aby tylko nie zamarznąć... Huragan bije go w plecy, płacze po za nim, żali się, jęczy, jak dyabły na wiecu czarownic... Klim biegnie naprzód, naprzód, naprzód, a pustynia staje się coraz więcej bezbrzeżna, grobowa. On wie, że rodzina go czeka i martwi się!.. Boże, czy dożyje on jeszcze tego, aby ich zobaczył? Lecz kto wychodzi żywy z takiej przepaści? Czuje, że drętwieje, że wkrótce zastygnie, pogrzebie się w jakiej zaspie, nikt nawet nie będzie wiedział, gdzie jest jego grób. A żona, a Gaczko!... Huragan zawył strasznie — przerwał jego rozmyślania.
Nagle spostrzega w pomroce czarne cienie, cicho sunące po śniegu. Co to jest? wilki? Jest ich całe stado, zachodzą mu od prawej strony; wyją... Rzucił się. Głodne drapieżniki pospieszyły za nim z dzikiem wyciem... Jak długo biegł nie pamięta... Przed nim było goło, pusto, jedna śnieżna płaszczyzna. Nagle Klim spostrzega, że coś migoce, jasne punkciki zabłysły przed nim: stado wysłało jeden oddział, aby mu przeciąć drogę... Klim zobaczył straszną nieuniknioną śmierć... Wtedy znowu rzuca się jak szalony w nowym kierunku