Strona:Wybór nowel (Wazow) 116.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

— Jakto, co w tem strasznego! Mój najwyższy naczelnik spotyka mnie, patrzy na mnie! rozumiesz? patrzy na mnie i ja na niego — czy słyszysz? i ja patrzę na niego jednocześnie i nie kłaniam mu się.
Trzeba na to tak głupiej kobiety, jak ty, żeby tego nie zrozumiała i żeby sobie przekpiwała.
— Dobrze, dlaczegożeś mu się nie ukłonił, kiedyś go widział? gdzieżeś miał rozum?
— Rozum! czym ci nie powiedział? byłem zamyślony o tem, co mi się zdarzy z przyczyny tego głupiego oka. I zanim się spostrzegłem, minister popatrzył mi prosto w oczy — i zanim się spostrzegłem... on przeszedł.
Penie żal się zrobiło męża.
— Nie martw się — rzekła, chcąc go łagodnie uspokoić — czyż to pierwszy raz się zdarza, że ktoś będąc zamyślony, roztargniony, nie ukłoni się drugiemu?
— Zdarza się; lecz nikomu nie jest wolno być roztargnionym i nie ukłonić się drugiemu, jeżeli ten drugi jest jego najwyższym naczelnikiem. Ja na miesiąc zdejmuję kapelusz milion razy — a ty, weź ten o to i oczyść go benzyną — na niewidziane się kłaniam, teraz zdarzyło się raz, że mnie spotyka minister, czeka na mój ukłon, napróżno! — A on mnie przedstawił do orderu!
I Sławczo jęknął.
— Ja ci mówię, że on nawet nie zauważył tego; wielcy ludzie nie zwracają uwagi na takie rzeczy.
— Istotnie, wielcy ludzie... dlatego są wielkimi, że potrafią zauważyć i najdrobniejsze rzeczy... My, mali ludzie, mamy krótki rozum i wzrok krótki. Ileż to razy idąc do biura, przechodzę koło katedry ś-go Krala i nawet jej nie zauważę! Potem się sam dziwię, że już przeszedłem koło cerkwi. Prawdę mi powiedziałaś, że jestem dudek...