Strona:Wybór nowel (Wazow) 122.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

wzruszeniem opowiadała mu swoją rozpacz i męki, dopóki nie dowiedziała się prawdy, a trwało to całe dziesięć godzin. Przez ten czas nie wie, co się z nią działo.
Dymitry słuchał jej wzruszony.
Nie oszukał się co do uczuć swej żony. Ona go kocha. Może nie tak głęboko, jak on ją, lecz od serca nie można żądać więcej, niż ono dać może... I czuł się szczęśliwym. Co zaś do słabości Bożenki do strojów, wiedział, czego się trzymać. Chęć jej wydania się piękną i podobania się wszystkim (bez żadnej złej myśli) wynikała u niej z kobiecej próżności, była u niej jednak silniejszą, niż sobie wyobrażał. W tem maleńkiem dla nas — a wielkiem dla kobiet — uczuciu, które życie w stolicy tak rozwija, utonęło coś z jej przywiązania do Koczowa. Próżność odkradała część jej serca, ale część tylko. Miłość jej pozostawała dość wielką, że mogła uszczęśliwić mężczyznę. Prawda, że jej przywiązanie do męża nie przeszło przez żadną próbę: ani on, ani ona nie znali mocy przeciwieństw. Te dwa uczucia, opanowujące Bożenkę, nie były nigdy zmuszone ścierać się z sobą, bo Dymitr przewidywał wszystkie jej życzenia, dlatego żyły one obok siebie, nie zawadzając sobie i nie ustępując jedno drugiemu.

∗             ∗

Trzeciego dnia po powrocie do domu Dymitr wcześniej, niż zwykle, wrócił z biura na obiad. Wszedł do swego gabinetu, wziął najświeższy dziennik, aby go przeczytać, lecz długo szukał miejsca, aby usiąść; na kanapie, na fotelach porozrzucane rozmaite próbki, dzienniki z modami, kolorowe kawałki i różne inne drobiazgi, to wszystko świadczyło, że przed chwilą gospodarowała tu Bożenka... Dymitr popatrzył chmurno na ten nieporządek.
— „Piękność — nie upiększa domu!” dobrze