Strona:Wybór nowel (Wazow) 147.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

— A teraz, monsieur le ministre, racz mi pan powiedzieć, co panu jest?
Opowiedziałem mu, że na szczęście, nic mi nie brakuje i że życzę sobie, aby mi wskazał, dokąd mam jechać z największym dla siebie pożytkiem.
Lecz doktór widocznie nie podzielał mego zdania, że nie jestem cierpiący. Zadał mi mnóstwo pytań: co do moich zajęć, co do sposobu mojego życia, co do stanu mego żołądka (powiedziałem mu, że jem za trzech), pytał, jak śpię (powiedziałem, że śpię snem sprawiedliwego, ośm godzin bez przebudzenia), jakie mam siły (powiedziałem, że pieszo chodzę bez zmęczenia na szczyt Witosza).
— Bądź pan łaskaw rozebrać się do pasa.
— Ale ja, panie doktorze, stanowczo nie żalę się na nic — odpowiedziałem zdziwiony.
— Excellence, proszę mnie zostawić ocenę. Pan mi jest polecony, a ja się postaram spełnić swój obowiązek.
Cóż miałem robić, musiałem się poddać. — Przez kilka minut doktór opukiwał mnie i obsłuchiwał, a nareszcie powiedział:
— Dziękuję, racz się pan teraz ubrać.
Poczem nabazgrał coś na wielkim bilecie wizytowym, włożył go w kopertę, a podając mi go, rzekł z namaszczeniem:
— Ekscelencyo — na teraz trzeba odłożyć pańską wycieczkę. Wpierw trzeba, żeby się pan udał do... I tu mi wymienił jeden ze sławnych niemieckich badów. Tam się pan raczy poznać z doktorem L., do którego rad należy się zastosować. Raczy mu ekscelencya oddać tę karteczkę, wraz z mojem pozdrowieniem.
— No, co się okazało z waszej dyagnozy, panie doktorze? — zapytałem zaniepokojony. — Jesteś pan zdrów, panie ministrze; ale niech pan tam się uda i tam pan znajdzie czyste powie-