Strona:Wybór nowel (Wazow) 154.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

łego miesiąca. Co drugi dzień miałem zgłaszać się do niego.
Każdego dnia o dziewiątej rano miałem chodzić do głównego źródła, które się znajduje w środku miasta (zapomniałem, jak się nazywa), aby tam wypijać po szklance. O dziesiątej znowu do drugiego źródła, aby wypić drugą szklankę wody, poczem miałem zażywać lekarstwo z apteki, którą on mi zalecił. O jedenastej miałem się kąpać w oznaczonych łazienkach, poczem — długa przechadzka. Po południu winienem się oddawać szwedzkiej gimnastyce w zakładzie przez niego wskazanym. Do dyrektora zakładu dał mi znowu bilet (ah, te przeklęte bilety!).
Co do jedzenia, tylko jeden rogalik z mlekiem i kompot; piwo, wino — zabronione.
Stosowałem się ściśle do przepisów doktora. Głodzenie się, chodzenie, kąpanie, szwedzka gimnastyka, lekarstwa, a przytem moralna zgryzota, zmizerowały mnie okropnie. Z polecenia lekarza chodziłem co drugi dzień do niego, zostawiając za każdym razem banknot dziesięcioreńskowy na jego biurku; on stopniowo zmieniał źródła i ilość szklanek, które miałem wypijać i zachęcał mnie do dalszego ciągu tej kuracyi. Nie śmiałem spojrzeć na siebie w zwierciadło. Kilku znajomych Bulgarów, z którymi się tam spotkałem, a którzy wkrótce wyjechali, podziwiali tak szybkie moje wychudnięcie, tembardziej, że i przedtem nie uchodziłem za otyłego człowieka, a jak panowie widzicie, i obecnie takim nie jestem.
Na ich zapytania, na jaką chorobę się leczę, rozpaczliwie ruszałem ramionami... Widząc szczęśliwców w restauracyi, jedzących wszystko według swej woli i chłodzących się złocistem piwem pilzneńskiem, cierpiałem męki Tantala... Każdy dzień miałem zajęty spełnianiem przepisów lekarza: leczyłem się od rana do wieczora — od rana do wieczo-