Strona:Wybór pism J. I. Kraszewskiego T.X.djvu/106

Ta strona została skorygowana.

98
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

tandis; ale śmiało, ale z taką pewnością, iż przysiągłbyś, że był pewien egzystencyi muskułu lub żyły gdzie je zuchwale oznaczał, chociaż anatomik byłby to przyjął z podziwieniem za wcale nowy wynalazek. Trafiały się tak osobliwsze ręce i tak dziwne skurcze u pana Szyrki, że ksiądz biskup wielki znawca, cały dzień śmiał się do łez, stojąc przed obrazem. Gdybyż Massalski umiał się był całe życie kontentować tą niewinną zabawką!
Jaś, jak widzicie, niewiele mógł się od takiego mistrza nauczyć. Szyrko, który pierwszy raz w życiu miał ucznia, trzy dni spodziewając się go, chodził po mieście i nieznacznie się tym wielkim wypadkiem w życiu przechwalał.
— Wiesz panie Mieleski, muszę się śpieszyć do domu; co chwila spodziewam się ucznia, którego mi przysyłają z prowincyi. Chłopiec pełen nadziei, protegowany przez kasztelanica Trąbskiego, który słysząc o mnie...
Daléj kupując tabakę w sklepie:
— Dzień dobry, pani Matyasowa, proszę prędzéj o tabaczkę, bo się śpieszę. Otwieram szkołę malarstwa: dziś mi uczeń przybywa, z daleka, z prowincyi, protegowany etc.
Potém spotkawszy się z kimś znowu:
— Cha! cha! wie pan, nowa praca! nowe trudy...
— Nowy obraz?
— A! gdzie tam! Uczeń mi przybywa z prowincyi. Co chwila go wyglądam. Protegowany kasztelanica, który słysząc o mnie etc.
Całe więc miasto wiedziało o wielkim wypadku, jeszcze przed przybyciem Jasia. Szyrko seryo wieczorami zamyślał się: czego i jak uczyć będzie? Nic le-