Strona:Wybór pism J. I. Kraszewskiego T.X.djvu/129

Ta strona została skorygowana.

121
SFINKS.

dechem miasta, które starości ani dzieciństwu czystemi przetrwać nie daje.
Daleko młodsza od Włocha, który rozkochał się, poczynając już siwieć, Maryetta śmiała się z niego, gardziła nim, popychała, odtrącała go, aż w końcu musiała przyjąć za męża. Marya bowiem miała kochanka, który się z nią ożenić nie chciał, choć był powinien; rozpacz ogarnęła dziewczynę wystawioną na sromotę: Włoch skorzystał z téj chwili rozpaczy i poświęcił się, przyjmując matkę i dziecię, ani słowem, ani wejrzeniem, ani smutkiem nawet nie dając jéj poznać, co go kosztuje hańba jéj, hańba własna i położenie ich obojga. Ludzie po prostu plwali wzgardliwie na Włocha, nie pojmując takiego poświęcenia i biorąc je za podłość. Marya stawszy się żoną jego, żelazną ręką wzięła rządy domu; poczęła rzucać mężem jak dziecię piłką. Próżna, gadatliwa jak sroczka, samowolna jak zepsute dziecię, pięknością swoją dumna, zdawała się mieć przyjemność w dręczeniu męża; spokojność jego, posłuszeństwo, wytrwały charakter, jeszcze ją rozdrażniały. On wszystko znosił od ulubionéj, ubóztwianéj Maryetty. Niewolnik we własnym domu, zabijał się pracą, podlił, podejmując się robot najlichszych, tracił sławę, aby jéj zapracować co mieć chciała. Kaprysy dziwaczne téj kobiety nie miały granic; mściła się na mężu za kochanka, za wszystkich znienawidzonych mężczyzn. Batrani w ciągu kilkoletniego pożycia ani razu nie pisnął i nie poskarżył się: patrzał w oczy Maryetty i tego mu dość było.
Pożycie ich było podziwem sąsiadów politowaniem dla wielu; bo Batrani przez niepojęte przywiązanie dla złéj, próżnéj i głupiéj kobiety, poświęcał się, uniżał,