Strona:Wybór pism J. I. Kraszewskiego T.X.djvu/132

Ta strona została skorygowana.

124
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

Włochowi na widok zapłakanych dwojga tulących się do siebie dziatek, łzy zakręciły się w oczach.
— Moja droga Maryetto! rzekł z westchnieniem.
Moja droga Maryetto! powtórzyła podrzeźniając go żona. Tak! tak! droga Maryetta, a ona się musi zabijać z twemi dziaciskami nieznośnemi jak ty. Czemu ich gdzie nie pooddajesz?
— Moje dzieci!
— Ja nie wytrwam w tém piekle!
— Cierpliwości trochę Maryetto! cierpliwości!
— Ja nie mam cierpliwości, wiesz o tém, i nie chcę jéj mieć. Głupcy tylko są cierpliwi jak ty.
Włoch zamilkł, a po chwili:
— Chciałem cię spytać się Maryetto... miałem do ciebie prośbę...
— Wszakże zwykłeś robić wszystko bezemnie lub na przekór mnie!
— Ja?
— A tak! ty! ty! O cóż to przecię raczysz się mnie pytać? dodała szydersko i złośliwie.
— Potrzebuję kogoś, coby mi mógł późniéj w robotach pomagać. Chcę wziąć ucznia. Tym sposobem zarobekby się mógł powiększyć może. Ty wiesz, ile potrzebujemy, jak trudno mi wystarczyć. Trafia mi się właśnie...
— A! jakiś ulicznik jak ów może, coś go przez litość a raczéj przez głupstwo wyprowadził, co to nas okradł potém i uciekł. Jesteś i umrzesz cielęciem.
— Ale kochana Maryetto...
— Ale, kochana Maryetto! kochana Maryetto! Chcesz znowu dać się na pośmiech ludziom, gubisz zresztą siebie, ale i mnie. Zkądżeś znowu wygrzebał tego chłopca?