już dawniéj, jakby on jéj przypominał coś drogiego, utraconego. Nietylko postawą i ciałem, ale sercem i duszą Włoszką była ta kobieta.
Batrani cieszył się i błogosławił dzień, w którym wziął Jana do siebie, bo teraz częściéj miał chwilę spokojną. Lecz Maryetta, jakby zapierając drogę pytaniom i wszelkiemu tłómaczeniu, udawała przed mężem obojętną dla chłopca, czasem nawet niechętną. Batrani przywiązywał się do niego codzień mocniéj. Prędko bardzo objawił się prawdziwy wrodzony talent w chłopięciu, a Włoch zapalił się myślą uczynienia z niego wielkiego artysty. Każdemu postępowi ucznia poklaskiwał, ciesząc się nim jak dziecię. Uczył on nie jak drudzy, co zazdrośni najdroższe tajemnice zostawują sobie, ale z duszy i z głębi serca dobywając co miał najszacowniejszego. Myśli swoje, doświadczenie długie, smak wykształcony, drogie sztychy które zbierał i nad któremi nieraz płakiwał, przypominając oryginały w pałacu Pitti i Trybunie — wszystko otworzył Janowi, zachęcając do czerpania. Sam nauczony wedle odwiecznéj i najlepszéj metody u najsławniejszych mistrzów, wlał w ucznia swego co miał tylko od nich, natchnął go tym zapałem, co mu z oczu nieraz łzy wyciskał, świętym ogniem, bez którego nie ma artysty wielkiego, choć tylu pospolitych bez niego się obchodzi!
Cóż bowiem jest sztuka? co artysta? Sztuka nie jest głupiém małpowaniem natury i prozaiczném tłómaczeniem myśli, ale tworzeniem ideałów, ale spotęgowaniem życia ziemi i wszystkiego, co ono wyraża. Natura widoma jest tylko objawem myśli niewidoméj, a malarz winien wiedzieć znaczenie wszystkiego, co
Strona:Wybór pism J. I. Kraszewskiego T.X.djvu/137
Ta strona została skorygowana.
129
SFINKS.