Strona:Wybór pism J. I. Kraszewskiego T.X.djvu/144

Ta strona została skorygowana.

136
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

nie, co się rozchodzi i ginie nieposłyszane nigdzie, nawet w Niebie!
Wielkie imiona artystów sławy pełne, laurami uwieńczone, wyryły się w pamięci chłopca. Z rozmów Batrani’ego, z jego tek i dawnych rysunków, które wystawiały wszystkie sławniejsze freski, w rzadkich tylko i kosztownych widzieć się mogące zbiorach, znaczniejsze zaś figury i głowy osobno studyowane dla wyrazu, anatomii, linii, świateł, skurczeń umiejętnych lub rzutów draperyi, — z mnóztwa prac tego niezmordowanego człowieka, co jak prawdziwy artysta całe Włochy wyniósł w swéj tece: i pałace Palladiów, i obrazy Sanziów, i ruiny teatrów, i starożytne obłamki pogańskiéj sztuki, — szczęśliwy Jan uczył się Włoch wcześnie i gotował do ich widzenia. A mistrz, jakże się unosił młodą jego radością na widok tych arcydzieł! On, odmłodniał z nim, i gdy pierwsze postaci myśl własną wyrażające narysował Jan drżącą ręką, z policzki płomieniącemi natchnieniem jeszcze dziewiczém, jakże go serdecznie uściskał poczciwy nauczyciel! jak ze łzą w oku błogosławił mu wyciągnionemi rękoma, ojcowską duszą!
— O! możesz i ty wykrzyknąć, rzekł poruszony: Anch’ io son’ pittore. Ty będziesz wielkim malarzem! Byleby ci życie nie stanęło w poprzek geniuszowi, byleby nędza nie przykuła do ziemi, a robak namiętności nie wkradł się w zawiązki owocu, a poziome chęci nie ściągnęły z polotu na ziemię.
Mówił i spuścił głowę zasmucony.
A Marya? Maryetta ubóztwiana, zawsze prawie jednako przykra dla Włocha, dla Jana codzień wyraźniejszą okazywała czułość. Darujmy jéj: nie była to bowiem pospolita zalotność, nie była to prosta zwierzę-