Strona:Wybór pism J. I. Kraszewskiego T.X.djvu/148

Ta strona została skorygowana.

140
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

ustąpiły wstydliwe i zaglądały tylko ciekawie z za firanki, wsparłszy się główkami na ramieniu staruszki. Jan wyciągnął rękę ku ptakowi, a gołąb oswojony usiadł na niéj. Serce mu biło, twarz płonęła, i pocałował gołębia.
Ptaszek jakby poczuł dopiero obcego po oddechu, zerwał się szybko, okrążył podwórze dzielące domy i odleciał do dziewcząt, które go przyjęły śmiejąc się, zamknęły okno swoje żywo, i pobiegły z nim do drugiej izdebki.
Ta dziwnie sielankowa scena, choć zresztą naturalna bardzo, była pierwszym wstępem do wielu późniejszych. Odtąd dziewczątka z przeciwka stały się znajomemi Jana, Jan ich przyjacielem z daleka. Szukano się wzrokiem, witano ukradkiem, a gołąbek zawsze przypominał poznanie. Młodsza niebieskooka, często rozsuwała firanki, otwierała okno; czasem wsparta na ramieniu babki, długie wejrzenie rzucała w przeciwną stronę dziedzińca. Jan też często śpieszył do izdebki, zamyślał się w niéj, stał, czekał.
Po kilku tygodniach znajomość zupełna zawarta została, miłość obudziła się, ale z obu stron nie umiano, nie chciano, czy obawiano się zbliżyć więcéj. Jan był nieśmiały z natury, nieśmiały biedne swe znając położenie; lękał się wreszcie, sam spełna nie wiedząc czego.
Łatwo mu było dowiedzieć się o dziewczętach; wszyscy je znali, niewiele jednak więcéj od niego. Kto one były? kto babka? różnie różni opowiadali; ubóztwo tylko, pracowitość i śliczne twarzyczki powszechnie uznawano. Zajmowały ze staruszką parę pokoików w domu, którego okna nie wychodząc z téj strony na ulicę, skazywały na mieszkanie wydziedzi-