Vigna Vecchia, gdzie stoi stary nasz domek. Może tam go już nie ma! tyle to lat ubiegło! Pokłoń się odemnie wspomnieniom starym, pójdź na cmentarz Franciszkanów, i poszukaj kamienia, pod którym leży Giulia Batrani, święta matka moja, pomódl się za nią, i powiedz popiołom...
Głos wrzaskliwy Maryetty przerwał wylanie się Włocha.
— Idź, idź! rzekł żywo do Jana: słyszę jéj głos. Bierz te pieniądze. Oddasz mi je gdy będziesz mógł. Zobaczymy się dziś jeszcze, za chwilkę, w kościele Ś. Jana. Zbieraj rzeczy i idź. Idź! A! czemuż nie mogę cię zatrzymać!
Po cichu stary Włoch otworzył drzwi, powiódł okiem za uczniem, który z lekkim tłomoczkiem i teką swoich rysunków, schodził już ze wschodów pomieszany. W ulicy zastanowił się, przypadł do muru, usiadł. Maryetta spojrzała na niego przez okno i zaśmiała się ze łzami.
— Wypędzony! zawołała, tak! nie ma go! wypędzony, nie ma i nie będzie. Dobrze! niech idzie, niech zginie, niech przepada! to był upiór, co mi serce wysysał.
I upadła na łóżko, szlochając.
Jan siedział odurzony pod murem jeszcze, gdy dwie siostrzyczki ujrzały go idąc na mszę.
— Patrz Jagusiu! rzekła starsza po cichu: twój gołąbek! Co to jest?
— Gdzie? A! to on! Cóż tu robi? Z tłomoczkiem! Wypędzili go czy co? Wiem, wiem, rozumiem wszystko.
Jagusia widziała żonę malarza w oknie, domyśliła się sceny całéj, postąpiła ku Janowi żywo i dotknęła jego ręki, bo on nic nie widział.
— Panie Janie! spytała: co to jest?
Strona:Wybór pism J. I. Kraszewskiego T.X.djvu/157
Ta strona została skorygowana.
149
SFINKS.