zmierzone łany, i głuche puszcze, i zaludnione gęsto kąty, — wszystko tu znajdziesz na przemiany.
Ręka tylko ludzka z zabijającą jednostajnością porozstawiała na téj ziemi budowy, wszystkie sobie podobne i należące do pierwiastkowéj epoki, więcéj zajętéj ubezpieczeniem schronienia, niż myślą o formach jego, o wdzięku linij. Pałace tam i owdzie ukazujące się, miały jeszcze wówczas miny feudalnych gniazd sokolich: poosadzane w widłach rzek, wśród trzęsawisk, wieżycami nasrożone, murami i wałami opasane, bramami żelaznemi zamknięte. Ale już mosty zwodzone ledwie gdzieniegdzie na swych łańcuchach wisiały, już z wielu wieżyc porobiono gołębniki, jaskółki słały spokojnie gniazdka na blankach, mech porastał gzemsy, podwórzec zajmowały szeregi ścieśnione pokrzywy i chwastów. Wierzchołki krągłych rondeli opadały, zamki mieniły się w pałace, gdzie niegdzie ogród włoski z kondygnacyami szumiał na rozkopanych wpół wałach; mostki i kapliczki zajmowały miejsca młynów prochowych i starych skarbców, innéj epoki świadków. Szlacheckie dworki, jedne z najcharakterystyczniejszych budowli krajowych, wyglądające jak ptaszki z gniazd z krzaków bzu, wiśni i grusz starych, ze swemi serniczkami, ze spichrzami malowniczemi o galeryach drewnianych, z gankami na słupach, bramami, których rozpięty strzegł jastrząb u szczytu, nieraz uderzały Jana. Widocznie tu było życie i uczucie silne, cechy właściwości kraju ukazywały się wszędzie, trzeba je tylko było umieć wyczytać. Samo mnóztwo tych dworków mówiło kto tu panem. A jaka rozmaitość przy jednostajnéj zda się ich wszystkich powierzchowności! Jedne opuszczone i obite z tynków, inne strojne, jakby im się chciało z pałacami mierzyć; w tych
Strona:Wybór pism J. I. Kraszewskiego T.X.djvu/177
Ta strona została skorygowana.
169
SFINKS.