Jan poskoczył z takiém uniesieniem, że rękę jego ucałował.
— O! nie dziękujże waćpan! Jeśli mu się moja pomoc na co przyda, będę szczęśliwy, żem kraj obdarzył znakomitym artystą. Ale waćpan masz jeszcze znaczną przestrzeń drogi do Warszawy, a pieniądze? Szczerze mi powiedz, ile masz pieniędzy?
Jan wybąknął cicho co wziął z sobą, a panicz rozśmiał się na całe gardło.
— Daruj waćpan, rzekł: nie mogłem wytrzymać; lecz czyż to podobna?
— Tak jest.
— Czuję się w obowiązku ciągnąć daléj rozpoczęte przez mego kuzynka kasztelanica dzieło i dopomódz mu trochę. Oto dwadzieścia dukatów, które mi w aćpan oddasz, jeśli kiedy będziesz mógł; jutro gotów będzie list dla niego.
Niepodobna odmalować radości Jana, uniesień i podziękowań, które młody dobroczyńca przyjął z obojętną, zimną grzecznością.
— Zresztą — dodał, żegnając go protekcyonalnie — ja sam wkrótce spodziewam się być w Warszawie. Oto zwykły mój adres, rzekł wsuwając bilet. Kto wie, czy ja wprzód czy waćpan staniemy, chociaż ja wracam, a pan jedziesz; bo z małym zapasem zapewne bardzo powoli wlec się musisz. Listy i pieniądze nigdy zbytecznemi dla niego być nie mogą.
Rozstawszy się z nowym opiekunem swoim, Jan napisał zaraz do matki, oddzielił dla niéj część pieniędzy, i doniósł o szczęśliwym trafie, uważając go u wrot nowego życia za przepowiednię dalszego powodzenia, za daną przez Opatrzność zachętę do wytrwania.
Strona:Wybór pism J. I. Kraszewskiego T.X.djvu/184
Ta strona została skorygowana.
176
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.