To rzekłszy, zamknął mu znów przed nosem drzwi służący. O naznaczonéj godzinie stawił się Jan, ale Bacciarellego nie było; malował panią G.... Czekał do saméj piątéj, aż nareszcie schwycił wracającego do domu z sessyi malarskiéj, znużonego i kwaśnego.
Włoch przyjął go, zacierając ręce i ukośném mierząc wejrzeniem, w przedpokoju, nie zdejmując szuby, którą był okryty.
Jan skłonił się i podał list w milczeniu.
Bacciarelli począł go czytać, skrzywił się, zmierzył oczyma nowoprzybyłego, pokiwał głową, i począł z razu mówić coś złą francuzczyzną. Jan odpowiedział mu po polsku. Ruszył ramionami, i zawołał złą polszczyzną:
— No, czegoż chcesz?
— Chcę mieć szczęście korzystać z jego nauki.
Biacciarelli udobruchał się i rozśmiał.
— Ja nie daję lekcyj, rzekł: mam uczniów, ale im płacę, nie oni mnie. Wojewodzic S... chce, bym wam pomógł, i nagli mnie o to. Chodź waćpan.
I wprowadził go do wielkiéj malarni, pracowni na ogromną skalę, któréj ściany okrywały od góry do dołu obrazy, po większéj części portrety różne w całéj postaci, popiersia i t. p. Portrety Stanisława Augusta, którego co rok przez ciąg panowania malowano i sztychowano, były tu w największéj liczbie, w różnych mundurach, strojach, postawach: najwięcéj wyobrażały króla w granatowym generalskim ubiorze, z piórem za uchem, u stołu, na którym stał kałamarz i karta biała leżała. Piękne ręce królewskie, pulchniutkie, białe, obie były na widoku; wyraz znużenia i przymuszonéj wesołości może mimowolnie przebijał się z fizyognomii królewskiéj. Kilka innych obrazów wystawiało prawie
Strona:Wybór pism J. I. Kraszewskiego T.X.djvu/196
Ta strona została skorygowana.
188
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.