Strona:Wybór pism J. I. Kraszewskiego T.X.djvu/198

Ta strona została skorygowana.

190
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

zawstydził się i smutnie rzekł w duszy: „Na nic mu się nie przydam!”
— Jeśli pan pozwolisz — dodał — ja o to tylko proszę, żebym mógł przyjść czasem i służyć mu na rozkazanie. Żadnéj nagrody nie będę żądał. A gdybym mógł mieć kątek jaki i kawałek chleba...
— Każdy z moich uczniów, prócz jednego, stoi w mieście. Dam waćpanu na to pieniądze, ale... — dorzucił niebale — mało mam czasu, ściemnia się, pokaż mi jak malujesz. Umiesz się obejść z brossa?
W czasie rozmowy poprzedzającéj, kilku młodych ludzi nadeszło z drugiéj sali i postawało dokoła, ciekawie wpatrując się w obcego. Bacciarelli dał znak, aby mu przyniesiono paletę i pendzle. W chwili spełniono rozkaz, ale najgorsze brossy naturalnie podstawiono umyślnie. Jan stanął u płótna, czując, że tu o los może jego chodzi. Nie wiedział on, że Bacciarelli zazdrosny, wszystkie wielkie odpychał talenta, że przysyłane z Rzymu (jak twierdzą) obrazy Smuglewicza, psuł umyślnie, aby króla ku niemu zrazić.
Głowa starca już rzucona na płótno, w chwilę poczęła się cieniować, nabrała wypukłości i ożywiła cudownie. Wyraz jéj, koloryt, półcienie, w których cała zatopiona była, prócz części czoła i jednéj strony twarzy, zdradzały talent silny i oryginalny. Obrysy może były trochę za ostre, zbyt wyraźne, ale zresztą nic jéj zarzucić nie było można. Szybkość wykonania, pewność ręki, zdumiewały przytomnych uczniów. Bacciarelli bladł, to czerwieniał.
Che diavolo! przecedził przez zęby: wcale nieźle, wcale nieźle! Biorę waćpana na takich warunkach jak innych. Będziesz pracował pod moją dyrekcyą, dla mnie i dla nikogo więcéj.