do niego, długie swe ramiona podparte skarpami i zakończone półokrągłemi wieżyczkami, wyciągając od kościoła na prawo i lewo. Tu z równą troskliwością myślano o wygodném pomieszczeniu ojców i upięknieniu niewinném pobytu ich w tym porcie schronienia doczesnego.
Nieskończone korytarze, sklepione i wygodne schody, łączyły z sobą piętra i cele. Na ścianach tych długich linij murów, ten sam Dankerts de Ruy, żywoty Ś. Franciszka, Ś. Antoniego i wiele z historyi świętéj, w wielkich arkadach cele oddzielających, wystawił. Błyszczały jasnemi kolory te nieśmiertelne dzieje religijnego ducha, aby na każdym kroku miał je przytomne oczom duszy i ciała zakonnik. Stary gdański zegar, poważnym krokiem od lat przeszło dwóchset idący, przerywał sam jeden wielką ciszę korytarzy. Drzwi celi i izb wychodzące na nie, okładane były dębowemi odrzwiami, nie wytwornéj roboty, ale przedziwnych linij, pełnych prostoty. W jednéj arkadzie paliła się lampa niezgasła dniem i nocą, przed ogromnym krucyfiksem, u którego zwykle na krótką modlitwę przyklękali przechodzący zakonnicy. Daléj piękny założyciela portret, ale bez buławy, zbroi i błyskotek, w stroju pielgrzyma, przypominał go modlitwom przechodzących. Jeszcze daléj twarze synów jego, dobroczyńców spadkowych klasztoru, oraz znakomitszych zakonu generałów i Świętych, pozawieszane były naprzeciw okien, między drzwiami cel. Obrazy zakonników do ostatniéj, najbliższéj nas należały epoki; dawniéj bowiem nazwiska się zapierając, przez pokorę też nie dozwalali rysów znikomego ciała podawać potomności.
Zwłoki szły do wspólnego grobu, pamięć w zapomnienie pokory pełne; świętym potrzeba było zostać, aby żywot na ziemi przedłużyć.
Strona:Wybór pism J. I. Kraszewskiego T.X.djvu/20
Ta strona została skorygowana.
17
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.