Strona:Wybór pism J. I. Kraszewskiego T.X.djvu/201

Ta strona została skorygowana.

193
SFINKS.

ska, i że czci żaby i węże, musimy cię więc najprzód ochrzcić.
— Widzisz, że to ubogie chłopię, przerwał ponuro ułomny: daj mu pokój ze chrztem i bierzmowaniem. Może przybył tu o ostatnim groszu, śpiesząc jak do portu ocalenia.
— Więc już nie ma za co nawet towarzyszom chrztu sprawić? spytał młody chłopak.
— Znajdę, rzekł Jan; ale będzież ci smakował, kollego, grosz ubogiego, choćbyś go w najlepsze wino zamienił?
— Za tę odpowiedź niech cię uściskam! zawołał wesoło chłopiec. Darujemy ci chrzest. Dowiedziona, że byłeś ochrzczony za Władysława Jagiełły, przez biskupa Dobrogosta, a chrzest się nie powtarza. Dixi.
To mówiąc, porwał go za szyję i ucałował serdecznie. Pierwszy co Jana zapytał, i ułomny, zbliżyli się do niego z zajęciem, ścisnęli go za dłoń i prawie razem szepnęli: „Poczekaj, pójdziemy razem.”
Nieopatrznie sympatyczna jest młodość; nie ma ona tajemnic, którychby się wahała powierzyć: ściśnienie dłoni, uśmiech przyjazny, słówko serdeczne, całą ją zabiera i płaci. W chwili potém Jan schodził ze wschodów powoli, słysząc goniących już za sobą dwóch towarzyszów, co mu szeptali u wyjścia, aby się nieco zatrzymał.
W podwórzu dogonili go i szli razem.
— Słuchaj, rzekł mały ułomny, którego zwano Feliksem: jaki zły duch zagnał cię do pracowni Bacciarellego?
— Zły duch? spytał Jan: ja to miałem za największe szczęście.