Strona:Wybór pism J. I. Kraszewskiego T.X.djvu/218

Ta strona została skorygowana.

210
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

dyi, Anglii i innych stron świata przybyli do Rzymu dla nauki, poglądali na tego obcego przybysza z podziwieniem i szyderstwem. Była to chwila najfałszywszych pojęć o sztuce. Młodzież biegła malować, nie myśleć i uczyć się do Rzymu; łapała piękne lub tylko uderzające wzory po ulicach, myśli do obrazów, widoki ruin tysiąckroć rysowane; ściskała piękne Rzymianki, szalała w Cafe Greco, weseliła się chwilą swobody, chwilą młodości; ale niegłęboko wtajemniczała się w zamknięte dla niéj sztuk tajniki. Sztuka była piękną lilią, pojmowaną najdziwniéj, poziomo i bez zapału; sceptycyzm może XVIII wieku obnażył ją z uroków, osuszył, i materyę, powierzchnię daną do naśladowania, ograniczył.
Myśl uciekła z tego nagiego szkieletu, który napróżno silono się ożywić sztucznie, ubarwić, upstrzyć i uczynić wdzięcznym dla oka.
Jan poważny, zamyślony, często ze łzą w oku, częściéj jakby nieprzytomny, tak głęboko zadumany i zwinięty w sobie, stał się pośmiewiskiem młodych artystów towarzyszów, z którymi pracował pod przewodnictwem Landi’ego.
Znalazł i tu przecięż kogoś, co sympatycznie uczuł się w początku pociągniony ku niemu. Młody Annibal Cipriani, ubogi przybysz z Wenecyi, który napoiwszy się dziełami kolorytu w ojczyźnie Bellini’ch, Palmów, Tycyanów i Tintorettów, szedł do Rzymu szukając tu linii i wyrazu, rysunku i myśli, — pierwszy ku niemu dłoń wyciągnął. Spotykali się razem w pracowni Landi’ego, którego byli uczniami. Annibal, choć Włoch, niemiał chytrości włoskiéj, szyderstwa im właściwego, próżności, jaką oni mają. Serdeczny, zbyt może czuły