Strona:Wybór pism J. I. Kraszewskiego T.X.djvu/223

Ta strona została skorygowana.

215
SFINKS.

wyższością oświeconego człowieka i filozofa, jak naówczas zwano. Ale Jan skutkiem ciągłego towarzystwa Annibala, w dziełach sztuki powoli tracił sposobność czytania ducha i myśli. Annibal widział w nich tylko koloryt, kształty, zręczny układ, effekt ogółu, światło, nagości, draperye; twórczéj duszy, niewidoméj myśli, co ożywia to wszystko, spaja, porusza, tchnie życie, nie domyślał się. Materyalizm artystyczny Annibala nie mało wpłynął na Jana; począł i on coraz wyżéj cenić piękne karnacye, cudne kształty ciała, mięsistość torsów, utoczenie rąk, morbidezzę, więcéj nawet niż łzy w oczach Nioby, niż wyraz boleści żywéj w oczach Laokoona. Sztuka dla Annibala całkiem była cielesną. Jan jéj już tak materyalnie widzieć nie mógł, lecz zobojętniał dla duchowéj jéj części. W widzeniu Ezechiela (Rafaela) naprzykład, Annibal tylko kompozycyę czworga zwierząt Apokalipsy, układ i swobodę lotu przez przestrzenie wynosił; Jan zadumywał się jeszcze nad znaczeniem obrazka, nie śmiejąc już przyznać, że myśl jego leciała za Zbawicielem w nieskończone przestrzenie!
Lecz któż opisze kiedy historyę duszy i myśli człowieka, tak, aby wszystkie odcienie zmian w nich zachodzących wystąpiły jasno na jaw? kto potrafi rozedrzeć łono swoje, aby z niego jak pelikan wytoczył krew najtajniejszych ran, najskrytszych boleści?
Jan zmieniał się, obojętniał, i w stolicy chrześciaństwa stawał się nieznacznie poganinem; lecz zawsze pierwsze młodości wrażenia wiosenne, niezgluzowane niczém, żyły w nim jeszcze tajemnie, przechowane na dnie jak zeschłe pierwszéj miłości pamiątki. To, co mu się gwałtownie narzucało pod szatą błyszczącą postępu, pukając do serca w imię bolejącéj ludzkości, po-