krywało tylko warstwą popiołów głąb duszy, ale nigdy nie wyrugowało ze wszystkiém tego, co na dnie jéj rosło.
Rozerwany, w niepewności, jednego dnia po staremu się modląc, drugiego oburzając znowu przeciwko przesądom z Annibalem, Jan był w tym stanie pośrednim, chwiejnym, który dla wielu słabych ludzi całego życia jest męczarnią. Dwie prawdy błyskały z kolei w jego oczach, a wybrać nie umiał między niemi, a nie wiedział, która jest jedyną prawdą, prawdą matką.
Nauka tymczasem szła powolnie, a na niéj także wypiętnowała się historya wewnętrznéj walki. Jan uczył się więcéj materyalnych sztuki warunków, niżeli jéj ducha. Annibal wmówił w niego, że się do Rzymu przyjeżdża jedynie, by wkraść się w tajemnice kompozycyi linij i świateł mistrzów wielkich, aby studyować naturę, nie żeby szukać sposobu wydania myśli, uczucia i napełnienia tworów swych duszą.
W Sądzie Ostatecznym Michała-Anioła, kolosalnéj karcie najpotężniejszego z malarzy, widzieli tylko dziwną potęgę rysunku, osobliwych złamań torsy, muskulatury, skrócenia śmiałe; w sławnéj Dyspucie, piękne starców oblicza i układ wyborny; w Kommunii Świętego Hieronima wdzięk i zręczność kompozycyi i t. p. Annibal zniżał Jana do swych poziomych myśli; nie był jednak Jan wolny od jakiegoś niepokoju duszy, zawsze zwiastującego człowiekowi, gdy się cofa lub zniża.
Malowali razem u Landi’ego. Jan nabywał mechanicznéj wprawy szybko i zastanawiająco; z ucznia przechodził na mistrza. Kilka jego robot wychwalanych przez nauczyciela, wynoszonych przez Annibala,
Strona:Wybór pism J. I. Kraszewskiego T.X.djvu/224
Ta strona została skorygowana.
216
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.