Strona:Wybór pism J. I. Kraszewskiego T.X.djvu/233

Ta strona została skorygowana.

225
SFINKS.

dwie oddzielne historye. Pójdźcie z nami do Katakumb! Nie możecie nie być ciekawi! Był tam kto z was? Anglik sir Artur Cromby, jego siostra, ja, Jeremiasz, idziemy jutro zwiedzić podziemia.
— Kolebkę przesądów i niewoli umysłowéj, podchwycił Annibal.
— Nie, kolebkę ducha! poważnie odparł Niemiec.
— Groby męczenników! dorzucił Jeremiasz.
— Straszne pieczary! żegnając się szeptała Angiolina. Mówią, że w wielu z nich kryją się bandyci.
Jan jeden milczał.
— Idę, rzekł po chwili namysłu. Dawno tam być pragnąłem, a dotąd nie miałem sposobności; wdzięczen wam jestem, żeście o mnie nie zapomnieli.
— A więc jutro rano zbieramy się u Paola Pansego, w kawiarni na rogu. Paolo nam sprowadza dobrego i umiejętnego Cicerone, Anglicy wiozą swojemi powozami na miejsce. Będzie nas sześciu i weseléj.
— A ty nie idź, mój Nibalu! zawołała pieszcząc się z nim Angiolina: po co tobie? To cmentarz, pieczara, straszne, ciemne! Zostaniesz ze mną. Można się zabłąkać, można zginąć... nie idź!
Mówiąc to, tuliła się do Annibala, a patrzała w oczy Janowi.
Wenecyanin rozśmiał się z próżnych strachów Carity i obiecał na jutro.
Nazajutrz u Paola Pansego zastali już Anglików i dwóch artystów niemieckich. Anglik sir Artur był oryginał, jak prawie wszyscy jego współziomkowie, których mamy szczęście widzieć na stałym lądzie; lecz oryginalność jego zależała na tém, że chciał uchodzić za człowieka, co się potrafi zastosować do wszystkich krajów i towarzystw, co umie wcielić się wszędzie.