Strona:Wybór pism J. I. Kraszewskiego T.X.djvu/246

Ta strona została skorygowana.

238
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

ranka wyjechał był do Neapolu w celu zbadania życia lazzaronów i rybaków. Czekały go już najęte mieszkania w Castellamare, w Sorrencie i saméj stolicy. Miss Rosa Cromby była sama jedna.
Ona ze służącą tylko zajmowała obszerny, ale opuszczony, choć dawniéj wspaniały appartament. Dwóch murzynów ubranych po oryentalnemu usługiwało jéj; reszta dość licznego dworu i służby mieściła się na dole i nie była widzialna. Ogromna sala i gabinet do niéj przytykający pełne były kwiatów, dywanów, posągów, obrazów dość gustownie porozstawianych i porozwieszanych dokoła. Przepyszne naczynia marmurowe napełnione były świeżemi i wonnemi pękami kwiatów; firanki pół przezroczyste zasłaniały okna; posadzkę wszędzie, zwyczajem angielskim, wyłożono dywanami.
Miss Rosa na szezlongu leżała z książką. Czytała jedno z upodobanych dzieł Russa. Przed nią na trójnogu stał poczęty obrazek, na ziemi leżała paleta i porozrzucane pendzle.
— A! jak się masz! zawołała, zrywając się: jak się masz, artysto! Czekałam na ciebie, i gdyby nie resztka wstydu kobiecego, głupiego wstydu, którego pozbyć się nie umiem, byłabym cię pierwsza odwiedziła, tak byłam niecierpliwa.
Jan podziękował w milczeniu; nie umiał odpowiedzieć.
— Wiesz co? dodała śmiała Angielka: jestem lawaterystka, rysy twojéj twarzy podobają mi się; chcę koniecznie bliżéj się poznać z tobą, chcę cię pokochać jak brata. Siadaj.
Przyjęcie, sposób powitania, mowa, ruchy prześlicznéj miss Rosy były tak dziwne i niepojęte dla