Strona:Wybór pism J. I. Kraszewskiego T.X.djvu/248

Ta strona została skorygowana.

240
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

coś przykrego. Jan się zarumienił jak dziewczę, i odpowiedział z bolesném zająkaniem:
— Któż nie kochał?
— Kto? ja! ja! smutnie odpowiedziała Rosa. Możnaż to nazwać miłością, czegośmy oboje zapewne doznali, chłodne jakieś uczucie, chwilowe, przemijające, ciepły wietrzyk wiosenny wiejący przez serce młodociane? Ja inaczéj wyobrażam sobie to uczucie, które sprawia, że zapominamy i nie znamy świata prócz w sobie, że w sobie mamy wszystko: przyszłość, niebo, Boga, a to się wysłowić nie daje.
Zarumieniła się, spuściła twarz w dłoń białą i zamyśliła.
— Takbym kochała — rzekła żywo — gdybym kochała kiedy.
— I szczęśliwy kogobyś miss kochała, boby pewnie wart był tego, powiedział Jan zmieszany i niespełna przytomny.
— Alboż koniecznie kochamy kto wart tego? Alboż my wiemy co miłość? Nie kochamy ani piękności, ani cnoty może, ani przymiotów, ani nic z tego co się daje pojąc, określić; kochamy coś niepochwyconego, nieokreślonego, tajemniczego, kochamy to co kochamy, nie wiedząc dla czego; ciągnie nas siła fatalna. Ich liebe dich, weil ich dich liebe, powiedział jakiś poeta... Serce uderzy raz, drugi, idziemy za niém; widzimy, że nas wiedzie ciemnemi drogami i nad przepaści prowadzi. Cóż po tém! nie umiemy, nie możemy mu się oprzeć.
— Alboż nie można oprzeć się sercu?
(Pytania i odpowiedzi Jana tak były chłodne i pospolite, że każdy inny, nie miss Rosa, byłby ostygł, słuchając ich. Ona się coraz ożywiała.