— Nikogo. Jednego tylko jak ja artystę.
— A! ten zapewne, który z nim szedł, gdyśmy się spotkali?
— Pani go widziałaś?
— Ja wszystko widzę. Tu tak nudno, tak smutno, że szukam jakiéj mogę rozrywki. A! wyborna myśl. Chciałabym się uczyć rysować, zawołała; pan mnie będziesz uczył.
— Pan kasztelan pozazdrościłby mi tego; on sam...
— Od kilku lat nie trzymał ołówka w ręku.
Nareszcie po dość długiém oczekiwaniu, usłyszano kroki na wschodach, i ludzie weszli, niosąc dwa obrazy. Jan pochwycił je i ustawił w świetle przyzwoitém. Kasztelanowa porwała się z ciekawością, i spojrzawszy na Magdalenę:
— A! to arcydzieło! doprawdy! zawołała. Pan jesteś wielkim malarzem! doprawdy arcydzieło!
Podeszła ku Narcyzowi.
— I to bardzo ładne, ja jednak wolę Magdalenę.
— A ja Narcyza, dodał kasztelan, który był wszedł niepostrzeżony, zaczaił się i przypatrywał. Pańskie roboty! prawdziwie winszuję mu z całego serca.
— Na co mi się to tutaj zdało!.. rzekł Jan: tu, gdzie artystów nie pojmują, nie cenią, nie potrzebują.
— O! pan masz słuszność. To kraj niedźwiedzi. Jedź do Francyi, zobaczysz.
Zaczęto tak wychwalać obrazy, że kasztelan zakończył wreszcie pochwały żądaniem nabycia ich obu.
— Bardzom szczęśliwy, że się podobały. Jest to rzecz małéj wagi, ale gdybym nią mógł okazać wdzięczność, jaką panu winienem, byłbym bardzo szczęśliwy, gdybyś pan przyjąć je raczył....
— O! nie, nie! nie tak! żywo obruszył się kasztelan.
Strona:Wybór pism J. I. Kraszewskiego T.X.djvu/306
Ta strona została skorygowana.
298
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.