Strona:Wybór pism J. I. Kraszewskiego T.X.djvu/308

Ta strona została skorygowana.

300
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

— Niech się śmieją, nie chcę być winien nic nikomu. Kasztelan dopomógł mi, gdym był w potrzebie, zalecił Bacciarellemu, jemu może winienem pobyt we Włoszech.
— To co innego, zapomniałem, rzekł Tytus. Pokwitowałeś się z procentem.
— Nie, rzekł Jan: tego nie czuję; jeszczem mu dłużny pewnie.
Mamonicz śmiał się. Stary począł tchórzliwie dowiadywać się o ceny różnych robot Jana; nareszcie rzekł:
— Wie pan co! to wszystko drogie dla mnie. Ale zbieram roboty artystów krajowych, muszę mieć co pańskiego... potrzebuję też dla krewnych pamiątki, aby ją im po sobie zostawić: nie mógłbyś pan zrobić mojego portretu? wszak malujesz portrety?
— Rzadko i niechętnie.
— Ja nie chcę tuzinkowego portretu, ale takiego, któryby był wypracowanym obrazem, dziełem sztuki, a razem pamiątką.
— Tem trudniéj się go podjąć.
Mamonicz przerwał:
— Maluj, będzie to studyum dla ciebie; głowa oryginalna; patrz jaki w niéj charakter!
Stary się zarumienił.
— A pan Żarski — mówił Mamonicz — za tak wypracowany portret zapłaci...
— Zapłaci! przerwał stary szybko i żywo. Zwykle portrety płacą się u nas sto złotych, a że ten ma być tak bardzo wypracowany, więc podwójną cenę.
— Tysiąc złotych, rzekł Jan.
— Zaraz widać, że pan z za granicy przybywa.