Strona:Wybór pism J. I. Kraszewskiego T.X.djvu/311

Ta strona została skorygowana.

303
SFINKS.

czyszczony, odchuchany i najstaranniéj zachowany. Zdaje mu się, że oko obcego ujęłoby coś, przypatrując się jego skarbom. On żyje w idealnym świecie sztuki, jak nikt podobno nie żył jeszcze. Pamiętam raz (bośmy z dawna znajomi), jak mi całą historyę jednego obrazka opowiadał. W ubraniu osób, w ich fizyognomiach, w otaczających akcessoryach, znalazł na czém zbudować całą powieść, odgadywał życie, dokończał dzieła, rzekłbyś, że je sam stworzył, tak znał doskonale. Raz z kimś obojętnym i półznawcą trafiłem do niego na godzinę przeglądu, gdy nie zamknąwszy się rozpatrywał obraz Czechowicza: „Przywrócenie wzroku Świętemu Pawłowi.” Pół-znawca rzucił od niechcenia zdanie, ledwie spojrzawszy z lekka na utwór. Żarski zaczerwienił się oburzony, gniewny, zły aż do passyi. Gniew rozwiązał mu zwykle zamknięte usta: „Pan jesteś ślepym lub płochym!” zawołał. I nuż dopiero w zapale wskazywać piękności, dobywać myśli, tłómaczyć wszystko tak doskonale, że nam się wreszcie profanom oczy rozwarły, i ujrzeliśmy czegośmy się nawet nie domyślali. Przeczytać obraz, dobyć z niego myśli, nie jest to rzecz tak łatwa jak się zdawać może. Koloryt i rysunek łatwiéj ocenić daleko. Szkoda mi twoich darowanych obrazów: Żarski poznał w tobie prawdziwego artystę, i byłby je dobrze zapłacił. Teraz trzymaj się tylko i nic mu nie dawaj darmo, musi w końcu kupić co z twoich robot, bo w nich widocznie smakuje. Oprócz tego, pomimo dziwacznéj skrytości swojéj, Żarski uchodzi za znawcę, a jego bytność u ciebie i zdanie o tobie, z którém się taić nie będzie, zjedna ci pewnie sławę. Bądź zdrów, ja idę dumać o swoim Herkulesie.