bitem przechodzącego nielitościwie starta, wyobrażała Ś. Antoniego z Dzieciątkiem Jezus. Nie wiedziałem wówczas kto, czy sam malarz, czy jeden z braci przechodząc posunął po niéj suknią i prawie całkiem zniszczył. Westchnąłem, bo obraz był prześliczny. Wielkie płótno z zaczętém podmalowywaniem, wyobrażało przyjęcie stygmatów Ś. Franciszka. Chrystus w niebiosach i zakonnik na ziemi, połączeni cudownemi promieniami, obaj po mistrzowsku byli pojęci. Z części wnosząc o całości, nowe dzieło mogło przejść Ś. Łukasza. Założyciel zakonu zostawiony w półcieniu sztucznym (gdyż najwyższe światła otaczały Zbawiciela), zaczęty był z doskonałą znajomością wszystkich materyalnych sztuki resursów. Drugi zakonnik od blasku zasłaniający się ręką, pełen naiwnéj naturalności, zdawał się nie widzieć i nie pojmować nadziemskiego zjawiska.
Twarze dwóch zakonników wystawiały doskonałą sprzeczność dwóch natur ludzkich: natury poetycznéj, idealnéj, z prozaiczną i poziomą. Obie zresztą były piękne, łagodne i szlachetne. Chrystus ukazujący się w niebiesiech miał Bóztwo w obliczu. Widok otaczający, złożony z drzew odwiecznych, pokręconych dębów, smukłych jodeł i ciemnych sosen, wyborne tło stanowił.
Koloryt ciepły był i żywy, a tak misternie urozmaicony, stopniowany, że choć bez pomocy wzorów i całkiem z praktyki (de pratique) malowany obraz, zdał się owocem długich studyów. Stałem przed nim długo, nie mogąc się od niego oderwać. Inne pomniejsze quadri przedstawiały poczęte lub wykończone już całkiem obrazki: Śmierć Ś. Józefa, Ucieczkę do Egiptu, Nawró-
Strona:Wybór pism J. I. Kraszewskiego T.X.djvu/32
Ta strona została skorygowana.
24
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.