jaśnie wielmożnemu panu o niéj mogło powiedzieć jakie słówko.
I tak dobrze grał komedyę, że Żyd nadzieję dostarczenia dwóchkroć sto tysięcy cegieł dla starosty, opłacił darmo dostawiając parę tysięcy kopciałki i dobréj wypalonéj cegły Żmujdżinowi do jego chałupy. Szczęściem wkrótce potém istotnie zamówiono cegłę u Chaima, a Żyd pozostał w przekonaniu, że Żmujdzin tajemnie mu to wyrobił; był więc jeszcze dla niego z wysokim szacunkiem.
Gdy już cegła stała w kostrach na placu, poskrobał się znowu Rugpiutis w głowę, i począł głęboko zamyślać się nad wapnem. Kapucyni mieli wapniarnię na kawałku gruntu przytykającym do ich ogrodu, przedaż wapna robiła im kilkaset złotych do roku, a mieszczanie najęci wypalaniem jego się zajmowali.
W sobotę poszedł Bartek do Kapucynów, a że był z natury swéj bardzo pobożny, i wiele miał do Boga interesów, gorliwie się też modlił. Po nabożeństwie zaszedł do celi ojca gwardyana.
Tu pokłoniwszy się i ucałowawszy pasek ojca dobrodzieja, westchnął.
— A co tam powiesz moje dziecko? spytał starszy łagodnie. Czego tak głęboko wzdychasz?
— Ja tu dobrodzieju, do jego łaski, po radę przyszedłem.
— No, i po jakąż to przecię?
— Aby tylko dobrodziéj łaskawego dał ucha.
— Dla czegoż nie, mój kochanku? jeśli ci potrafię poradzić, z całéj duszy.
— Miałem to ja sen dobrodzieju!
— O! o! sen! Sen mara, Pan Bóg wiara, kochanku.
Strona:Wybór pism J. I. Kraszewskiego T.X.djvu/50
Ta strona została skorygowana.
42
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.