cych łzy i śmiech na pogotowiu, zawsze tak jest wiele po świecie! Któż z was jednéj przynajmniéj w życiu nie znał panny Weroniki?
Brat panny, Tomasz Burda, lubił także polowanie, hulankę, czasem kieliszek w dobrém towarzystwie, ale słabość miał prawdziwą, nieszczęsną namiętność do płci pięknéj. Całe życie kochał się, starał lub pokątnie biegał za wszystkiemi ładniejszemi dziewczętami dworskiemi i wiejskiemi, jakie mu się tylko na oczy nawinęły. Panna Weronika udawała, że tego nie widzi, i była zupełnie neutralną, nawet gdy pan Tomasz wdzierał się do garderoby, zostającéj pod jéj bezpośrednim zarządem. Ta powolność panny Weroniki zyskała jéj szacunek i niezłomną przyjaźń brata. Kto wie, azali nie było trochę rachunku w postępowaniu siostry? Tak bajali sąsiedzi, którzy sądzili przebiegle, że zamykając oczy na figle braterskie, siostra zagradzała mu drogę do ożenienia, a tak spodziewała się odziedziczyć kiedyś po nim majątek. Panna Weronika była o dziesięć dobrych lat młodszą od pana Tomasza, pan Burda zaś liczył sobie (gdy go do tego zmuszono, rozumie się), coś około czterdziestu. Ale były to tylko domysły i gadaniny, jakich na wsi pełno, i nic więcéj.
Opadnięty od psów warkliwych Bartek i oswobodzony od nich jedném słowem gospodarza, postąpił ku gankowi, ze zwykłém pobożném powitaniem: — Niech będzie pochwalony!
— Na wieki! A zkądże to kochanku?
— A! to wielmożny pan mnie nie poznaje?
— Dalifur (to było zaklęcie zwykłe pana Tomasza) — dalifur nie, kochanku. Coś mi się ochapia, ale, ale, czy nie ze dworu starosty?
— Tak, tak, dawniéj — odparł Bartek — a teraz dzie-
Strona:Wybór pism J. I. Kraszewskiego T.X.djvu/62
Ta strona została skorygowana.
54
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.