Strona:Wybór pism J. I. Kraszewskiego T.X.djvu/63

Ta strona została skorygowana.

55
SFINKS.

dzic gruntu własnego pod X—iczami i domu, a do usług pańskich malarz z professyi. Pokostowałem cały dom w Nowym Dworze, prawda, że tylko na czerwono.
— U tego szlachetki! szerepetki! nowéj daty szlachcica i dziedzica! U tego...
— Łupiskóry! dodał Bartek.
— Cha! cha! wybornie, masz słuszność, Łupiskóra. Ojciec jego handlował końmi, syn z ludzi skórę drze. Inaczéj już go nie będę nazywał. Siostruniu, każ mu dać kieliszek wódki, a jako dworskiemu starki. No, ale cóż cię tu sprowadza?
— Szukam roboty, może jaka u wielmożnego pana się znajdzie?
— Zobaczymy. A powiedzże-no mi najprzód jak to tam w Nowym Dworze?
Bartek zrozumiał, że trzeba mu było pomalować Nowy Dwór na czarno, dziedzica także nie szczędząc; a że nie było w istocie nic bardzo dobrego o nim mówić, puścił cugle językowi.
— W Nowym Dworze — rzekł uśmiechając się figlarnie — jak zwyczajnie w Nowym. Wszystko nowe, pan jak z igły, bóty nowe, bo niedawno chodził w postołach, i państwo nowe, bo niedawno przed panami czapkę zdejmował do ziemi. Ludzie skwierczą, pan cały dzień łaje; jedno drugiego się nie trzyma. Chce coś z pańska kroić, a niebardzo mu się klei, wszędzie z pod pańskiego kontusza ekonomski kańczug przegląda. Kupił już Jegomość dryndulkę po nieboszczyku proboszczu z Chorochorowa, żeby po staremu kałamaszką nie jeździć.
Pan Tomasz słuchając śmiał się i coraz pobudzał jeszcze Bartka do gadania. W końcu tak mu się