wolę bożą. A kiedy cię żona do niczego złego nie prowadzi, podziękuj jeszcze.
— Ja myślałem, że mi co ojciec poradzi!
— Naprzykład, cożeś mógł myśleć, że ja ci poradzę?
— Myślałem, że ojciec jéj to rządziszewstwo z głowy wybić zechce. Jabym ją tu przywiódł. Bo to nawet bezbożna rzecz kobiecie chcieć rej prowadzić i prym brać przed mężczyzną. Wszak to wiadomo, ojcze dobrodzieju, że Ewa jak się poczęła rządzić w kraju, tak tém swojém gospodarstwem cały ród ludzki zgubiła. Od téj pory zawsze, gdzie tylko niewiasta króluje, źle się musi dziać... Ztąd, jak mnie proboszcz nauczył, Fe — mina... pfe, mina!
— To prawda, rzekł Kapucyn; ale to złe dawno zostało zmazane, a waść nie do rzeczy Pismo cytujesz i łacinę tłómaczysz.
Bartek poskrobał się w głowę.
— No, cóż mi ojciec dobrodziéj radzi?
— Słuchaj póki na dobre, a gdyby uchowaj Boże do złego cię namawiała, oprzéj się; jesteś głową domu, masz prawo.
— Ja jéj to ciągle powtarzam, żem głowa domu, ale cóż! ona się śmieje z tego. I co jeszcze! Ma kilkaset złotych posagu, a jak mi Bóg miły, grosza jeszcze z nich nie widziałem, pieniędzy z kufra nie puszcza, a mnie każe iść pracować, zarabiać. Chciałem być na odpuście, na mszy świętéj, nie dała mi nic na odwilżenie się i posiłek. Opuściłem odpust; ot i grzech. Gotowa duszę moją zgubić. To kryminał!
Ojciec gwardyan odprawił Bartka, naśmiawszy się z niego, i rzekł, zamykając drzwi celi: „Złapał Kozak Tatarzyna, a Tatarzyn za łeb trzyma.”
Strona:Wybór pism J. I. Kraszewskiego T.X.djvu/83
Ta strona została skorygowana.
75
SFINKS.