u spodu zapisać: B. R. restaurował. Jak wielu ludzi co źle robiąc myślą, że czémś maleńkiém dobrém, wszystkie winy zapłacą, malarz może w duchu tłómaczył sobie, że za te krzyże Bóg mu jego grzechy odpuści.
Śmierć tego wielce oryginalnego człowieka była też niepospolicie dziwném zdarzeniem.
W sąsiedztwo zjechał był na jakiś czas, dla polowania niby, z Warszawy kasztelanic Trąbski, człowiek młody jeszcze, wychowany na dworze Augusta III, wielkiego upodobania w sztukach, wykształconego smaku, lecz dziwnie samowolnego charakteru. Kasztelanic nasz, napatrzywszy się na obrazy i dzieła sztuki w zbiorach Augustów i naśladowcy ich Brühla, nietylko pojmował sztukę w sposób właściwy wiekowi, wedle przepisów Lairess’a i Mengs’a, ale kochał ją namiętnie. Przybywszy na wieś znalazł kraj swój (pierwszy raz od dawna go oglądał) tak po większéj części prozaicznym, tak we wszystkiém, co zrobi w nim człowiek, niepieknym, iż go to zdziwiło, zasmuciło, potém zniecierpliwiło i zniechęciło do niego. Trąbski z wielu względów miał słuszność: gdziekolwiek bowiem człowiek u nas co zbudował, zasadził, przemienił, zdaje się, że myślał tylko jakby kraj swój zeszpecić. Najmniejsze nawet instynktowe uznanie piękna nie przewodniczyło czynności. Piękne prawdziwie położenia leżały dzikim odłogiem (i dziś jeszcze po większéj części tak zostały); inne widocznie zbrzydzone i zepsute były, lub najnieszczęśliwiéj wybrane. Kasztelanic spodziewał się szwajcarskich szaletów, domków niemieckich, a zastał chaty podobne do indyjskich wigwamów, płoty wysokie, rowy błotniste, budowy podobniejsze do stosów drew aniżeli do po-
Strona:Wybór pism J. I. Kraszewskiego T.X.djvu/91
Ta strona została skorygowana.
83
SFINKS.