Strona:Wybór pism J. I. Kraszewskiego T.X.djvu/98

Ta strona została skorygowana.

90
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

Piękny był ranek, gdy jadący z chartami kasztelanic mimo dworku nieboszczyka Bartka, zastanowił się u wrot dla powitania gospodyni. Sądząc, że ją gdzie koło domu zobaczy, wspiął się na strzemionach, ale tylko pusty dziedziniec zmierzył okiem ciekawém. Jaś jeden za płotem kamiennym siedział nieruchomy, i na płaskim szarym głazie upadłym z ogrodzenia, rysował coś kredą białą. Stare psisko podwórzowe, z miną głęboko zamyśloną, siedziało koło chłopczyka, i zdawało się wpatrywać w niego, czy w dziecinną jego robotę. Kasztelanic ciekawie się zastanowił po cichu. Przypomniał mu się młody Ambroggiotto Bonone (Giotto) rysujący owieczki swéj trzody; uznał w tém oznakę talentu, widząc dziecię tak pilnie zajęte rysunkiem; myśl mu przebiegła po głowie zrobić z niego malarza, jak Chimabue’mu z Giotta.
— Jasiu! zawołał po chwili: dobry dzień waszeci. Co to robisz?
Pies i chłopak razem głowy podnieśli, a uśmiech i rumieniec na pięknéj wykwitły twarzyczce. Stary Rozbój ogonem pokiwał i na płot wspiąwszy się, radośnie szczeknął.
— Co robisz? powtórzył pan z uśmiechem.
— Co? maluję! odpowiedziało dziecko, poważnie i powoli wstając.
— Cóż malujesz?
— Obłoki! odparł Jaś. Ale tatulo mój ładniéj malował, bo farbami. Ja ich nie mam, tylko biało mażę po kamieniu. Jak niema co robić, całe godziny się tu bawię.
— Chciałżebyś — rzekł kasztelanic — lepiéj od tatula twego malować? Chciałżebyś się uczyć?
— To nie dla mnie, odpowiedziało smutnie dziecko.