którą żywo opisuje Jonasz, zeszło mu dzieciństwo smutnie, ale spokojnie. W ostatnich czasach już przecię na noc przynajmniéj, jak zwierza w klatce, nie zaciągano ich łańcuchami. Tam, w tych ubogich na pozór sklepach, w przysłonionych oknach, błysły malarzowi młodemu pierwsze wzory głów starców i czarnookich niewiast; tam na poddaszu dumał, czytał i rysował. Krewni dali mu (jak im się zdało) chleb i sławę, dozwalając (choć dosyć niechętnie), aby został malarzem, wedle powołania. Nie wiem, kto był nauczycielem Palmera, ale słyszałem, że ucząc się u chrześcian, co krok doznawał przykrego prześladowania. Nigdy nie chciał zaprzeć się, że jest Żydem; a skoro się o tém dowiedziano, wyganiano go ze szkoły, gdyż nikt z nim razem uczyć się nie chciał, ani siąść obok na jednéj ławce. Uczył się najwięcéj z książek, ze sztychów i mnóztwa arcydzieł rozsypanych we Frankfurcie i innych miastach niemieckich. Nie mógł być dotąd we Włoszech, ale je zna dobrze i przeczuwa. Kolorysta, człowiek żywego uczucia, ma coś w sobie z naiwności dawnych mistrzów niemieckich, na których się z uwielbieniem napatrzył... Ale otożeśmy blizko, chodź. Palmer jest tylko do czasu w Wilnie, powraca nazad do Frankfurtu. Tutaj sprowadziło go tylko niespodzianie spadłe nań dziedzictwo po babce, która schowała się i żyła ubogą, sprzedając zgniłe jabłka i kwaśne wisienki, chodząc w zabłoconych, słomą wypchanych butach, po najbrudniejszych miasta zakątkach; przecięż znaleziono po niéj zaszyte w łachmanach więcéj tysiąca dukatów uciułanych po jednemu dla wnuka. Przed śmiercią zawołała rabina i oddała mu rupiecie swoje, aby doszły w całości Jonasza. Palmer przez wdzięczność dla niéj, przez ciekawość
Strona:Wybór pism J. I. Kraszewskiego T.XI.djvu/104
Ta strona została skorygowana.
96
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.