Na trójnogu w pośrodku izby stał mały jeden obrazek. Misternie obwieszona zielona zasłona okrywała go raczéj od oczu może niż od pyłu i spadającéj ze sklepień obłamującéj się pobiały. Jan prosił o pokazanie roboty.
— Twoje prace — rzekł Jonasz — są pracami prawdziwego artysty; moje to próbki i bawidełka tylko. Drobne, małe, bo nie porywam się na wielkie, wiedząc, ile do nich potrzeba umiejętności. Pracuję sumiennie, każdą figurkę obrazka staram się robić z natury, ze wzoru lub w ostatku z makietki, która mi rzuty cieniów daje. Maluję najwięcéj wnętrza i obrazki perspektywy, których kilka pokażę. Ten, na który patrzycie, jest wyjątkiem. Natchnęło go Pismo, ostatni zabytek Izraela, którego nie zbezczeszczono, który u ludów znalazł przyjęcie. Twoje obrazy, panie, pełne są ognia, łatwości i śmiałości; moje z serca idą, ale powolnie, ciężko i mozolnie się rodzą. Ja tworzę jak rodzi matka z boleścią i krzykiem.
— Któż inaczéj? spytał Jan poruszony.
— Któż z was nie czytał ksiąg Hioba, tego arcydzieła poezyi wielkiéj, natchnionéj, świętéj? Tam jeden ustęp wedle mnie doskonałym jest obrazem tworzenia umysłowego, tworzenia jak ja je pojmuję, tego porodu myśli, która staje przed nami, oddzielając się od nas, i często upokarza lub zadziwia tego, co ją z siebie wydał na świat.
Pochwycił Biblię ze stolika, i wpatrując się w nią wyrzekł, tłómacząc, drżącym od wzruszenia głosem:
— „Izaż ty wiesz czas porodzenia dzikich kóz na skałach, albo dojrzałeś kiedy jako łanie rodzą? Rozliczałeś miesiące poczęcia ich, a zwiedzałeś czas ro-
Strona:Wybór pism J. I. Kraszewskiego T.XI.djvu/108
Ta strona została skorygowana.
100
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.