Strona:Wybór pism J. I. Kraszewskiego T.XI.djvu/138

Ta strona została skorygowana.

130
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

nia na chleb dla ciebie i dla drogich mu istot. Dni trawił u łóżka, nie mogąc się od żony i dziecięcia oderwać; czas płynął, pieniądze szybko się wyczerpały, roboty nie było żadnéj.
Mamonicz chodził jak oszalały, milczący, zgnębiony, w rozpaczy.
Po dwóch tygodniach, gdy Jagusia już się przechadzać poczynała, Jan wybiegł szukać jakiegokolwiek zajęcia. Wpadł do Mruczkiewicza, ale tu tylko spotkał, grzeczne naigrawanie. Nie wiedząc co czyni, pośpieszył do Perlego.
Na wschodach spotkała go Rozyna wesoła, śpiewająca i strojna jak wielki ołtarz na święto.
— A! dobry wieczór panu! Podobno nie ma mego męża. Co pan chcesz od niego?
— Od niego — możeby mi nastręczył jaką robotę?
— Jak to! panu jéj braknie?
— Od dawna, nie mam żadnéj!
— Mój mąż wybiera się malować kościół kapucyński w *** Chwała Bogu! będę przynajmniéj na czas jaki wolna od tego gbura! Gdybyś pan chciał czasem odwiedzić...
— A! pani, nie mam chwilki wolnéj!
— A nie masz roboty? zagadła kobieta.
— Żona, dziecię...
Rozyna spojrzała na smutną twarz jego, i zawołała z politowaniem serdeczném:
— Czyż doprawdy tak nic nie macie, jak mówią?
— Nic! nawet nadziei!
— To dziwna! Perli zarzucony obrazami, ledwie wystarczyć może. Ale on, o! ja go znam! on się nie podzieli z nikim, chciwiec! Wystaw pan sobie, że mnie, własnéj żonie, żałuje!