płowa! jak mu grzbiet połyskiwał! Szkoda, żałuj, żeś ty go nie widział! Śliczny, cudny widok i gotowe studyum do Świętego Hieronima!
Jan łajał, a Tytus śmiał się uszczęśliwiony i pobudzony jeszcze gorączką. Całą potém noc marzył o walce ze lwami, siebie wystawując Herkulesem. Nazajutrz osłabiony znaczną krwi utratą i cierpieniem, przespał dzień cały. Doktor niebardzo był rad z jego ręki, ale przeciwko wszelkim oczekiwaniom rana się goić poczynała i artysta szybko do zdrowia przychodził. Tak szczęście, tak radość skuteczném są nawet na rany lekarstwem.
Lew ogónlemi kształty z gliny utworzony w pierwszéj zaraz chwili, obłożony starannie mokremi szmatami, aby mógł być wykończony późniéj, przerabiany na coraz większą skalę, wyrósł nareszcie do naturalnéj wielkości i zajął pół izdebki Tytusa, który go pieścił, poprawiał, aż nareszcie odrzucił ébavchoir i powiedział:
— Dość; czuję, że jużbym go popsuł.
Prześliczny ten wzór, zamykany na klucz pilnie, stał się skarbcem snycerza; oglądał go codziennie i wzdychał tylko, myśląc gdzie znajdzie Herkulesa dla tego lwa, tak pięknego wyrazem siły i zajadłości. Rana najprzód, potém blizna po niéj stała się drogą dla Mamonicza pamiątką, wspomnieniem, którém się chlubił nawet trochę.
Ludzie pospolici, nie pojmując wcale téj sceny, mieli go po prostu za waryata; a Włoch Righi, który skopiował Mojżesza Michała Anioła do wnijścia katedry, naśladowca bez duszy, najpierwszym był do szydzenia z zapaleńca; śmiał się z niego do rozpuku. Odtąd snycerz nasz uchodził za półwaryata, lecz cóż
Strona:Wybór pism J. I. Kraszewskiego T.XI.djvu/148
Ta strona została skorygowana.
140
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.