Strona:Wybór pism J. I. Kraszewskiego T.XI.djvu/170

Ta strona została skorygowana.

162
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

Anioły z narzędziami męki Chrystusa Pana, ukazujące się na freskach, były tak piękne a tak anielskim owiane smutkiem, że Jan wpatrując się w jednego z nich, co nań zdawał się patrzeć i wskazywać mu krzyż, uczuł bicie serca i nieznane jakieś dotąd wrażenie.
Obraz ołtarzowy wystawiał Chrystusa w Ogrójcu.
Dziś, gdy znamy Overbeck’a, do jego tylko utworu można ten obraz porównać; on tylko mógłby z taką siłą prostoty i natchnieniem tak potężném, z takiém coś zrobić namaszczeniem. Malowanie było nieco twarde, draperye łamały się może w sposobie Martina Schön’a, koloryt zbyt był natężony; ale niemniéj było to dzieło zachwycające nieporównaną ekspressyą. Cierpienie w Chrystusa twarzy, anioły ze łzami na oczach i uśpieni uczniowie, narysowani byli z uczuciem, na które, powiedział sobie Jan, zdobyćby się nie umiał.
— Zrobiłbym wdzięczniéj, miléj dla oka, ale nigdy tak. Ten wyraz twarzy, ruchów, wylał się z piersi na modlitwie może. Jest to rodzaj intuicyi, widzenia, co podyktowało, czegoby zimna rozwaga i umiejętność nie była dać w stanie.
Krzyż, dyscyplina, brewiarz i różaniec wytłómaczyły Janowi, zkąd pochodziło natchnienie brata Franciszka. Stanął, patrzał, myślał długo, i westchnął nad sobą.
Uczuł się z całą swą doskonałością, małym i bezsilnym.
Jeszcze był nie dokończył rozpatrywać kaplicy, gdy szybkie kroki dały się słyszeć w kościele, i brat Franciszek, bledszy niż zwyczajnie, stanął w progu. Ujrzał Jana zdumionego, zamyślonego, i zawahał się czy wnijść czy się cofnąć.