Strona:Wybór pism J. I. Kraszewskiego T.XI.djvu/173

Ta strona została skorygowana.

165
SFINKS.

nikt nie umiał o tém powiedzieć. Głęboka tajemnica okrywała dzieje serca jego i duszy.
Powracając ze Szwecyi, zachwycony burzą na morzu nieopodal od Połągi, brat Franciszek, naówczas świecki jeszcze człowiek, uczynił w przestrachu ślub wstąpienia do zakonu, jeśliby uratował życie. Okręt osiadł na mieliźnie, a rybacy przywieźli nazajutrz na brzeg pozostałych podróżnych. Nasz wędrowiec, dotrzymując uczynionego przyrzeczenia, ku czemu wiodły go także zapewne zawody przeszłego życia, natychmiast oblókł suknię zakonną. Tu dopiero nagle, bez przejścia prawie z największéj obojętności, uczuł się oświeconym i pełnym gorącéj wiary. Tu, nigdy wprzód nie będąc artystą, natchniony począł malować obrazki świętych, sam się poduczył, sam się nauczycielem stał własnym, i doszedł do wyrobienia sobie stylu, do umiejętności, jaką w nim Jan się zachwycał.
Taki był rys życia brata Franciszka. My wróćmy do Jana.
W pierwszym tygodniu odebrał on list od żony, pełny łez ukrytych, ale wesoły pozornie. Tytus opisywał mu także obszernie zabawy dziecięcia, zatrudnienia matki, stan domowych interesów, i żarcikami umyślnie kończył dla rozweselenia Jana. To go zasmuciło właśnie. Wzdychał do Wilna! Mamonicz pisał, że Perli wybiera się do kościołka zobaczyć, w jakim stanie są roboty.
Jakoż w istocie nadjechał wkrótce Perli z całą powagą mistrza, który idzie zajrzeć w robotę ucznia. Księża zbiegli się, wnosząc z Jana, że mistrz ten musi być nierównie jeszcze wyższy od niego. Lecz jakże się zdziwili, widząc tylko dumnego, zarozumiałego nieuka, który zręcznie nawet pokryć czego mu bra-