Strona:Wybór pism J. I. Kraszewskiego T.XI.djvu/174

Ta strona została skorygowana.

166
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

kowało, nie potrafił. Teraz bowiem Perli z postępem pomyślności w interesach, mniéj już miał baczenia na zdradzający go język.
Udając wielkiego znawcę, wszedł na rusztowania dla obejrzenia kartonów, które przedawał za swoje, i roboty; ale na widok rozrobionych farb tylu, pośpiechu, z jakim na świeży tynk kłaść było potrzeba tony, nie poprawiając się wcale, na widok ogromu figur i złamania linij niepojętego mu, osłupiał, zdumiał się, języka w gębie zapomniał. Malowanie, które z dołu zachwycało go, z blizka wydawało mu się szkaradném. Dziwił się, zżymał, ganił, nie wiedząc co począć z sobą. Wstyd mu było pokazać się nieumiejętnym całkiem przy księżach; próbował udawać, że maluje; ale ilekroć brał pendzel do rąk, tylekroć przekonywał się, że tu, jak w jego olejnéj robocie, wykpić się nie było można sprytem. Nie darmo Michał Anioł olejne roboty zwał kobiecą zabawką. Upokorzony w duchu, zszedł Perli z rusztowania, udając, że nauki daje Janowi, który wysłuchywał go cierpliwie, choć z szyderskim boleści uśmiechem. Księża nie mogli pojąć, co znaczy ta osobliwsza komedya?
Na dole opowiedział im malarz, że od lat trzech boleść w prawéj ręce, pracować mu nie dozwala, i dla tego cudzą swoje pomysły wykonywa.
Poczęte obrazy olejne zupełnie złemi wydały się Perlemu, i nielitościwie je zganił. Zaraz nazajutrz ufając w to, że gotowy już rysunek robotę mu ułatwi, wziął się do obrazu głównego ołtarza; bo wstyd mu już było nic a nic nie robić. Ale obraz ten jasny i cały w delikatnych półtonach i światłach, był dla niego niepodobny do wykonania. Pomazał chmury, począł tak widocznie psuć, że sam się na tém poznał, i po-