się Jagusiu, powrócę niezadługo. Tymczasem dadzą mi co na rachunek.
Tego dnia poszedł do Perlego, ale ten odmówił pieniędzy.
— Nie mam swoich, rzekł gburowato: tam płacić nie myślą aż będzie wszystko skończone, nie dam nic.
Od niego poszedł Jan do Żarskiego, który wielki obraz śmierci Adonisa sprzedawszy do Londynu, zyskał na nim, a resztę robot Jana dostał darmo; ale Żarski, sypiący dla wyróżowanéj pani brygadyerowéj, zaklinał się, że nic nie ma. Nareszcie, czy litością czy sumieniem tknięty, wyjął niechętnie dwieście złotych, które rzucił na stół mrucząc. Malarz w każdym innym razie byłby tak udzielonéj pomocy nie przyjął, ale teraz chodziło o spokój choréj Jagusi, któréj zostawić bez grosza nie było można. Jonasz zaś mogący chętnie usłużyć, został się na ostatni ratunek, jeśliby wszystko chybiło. On i tak na pierwszą wieść o chorobie dziecka przybył, niosąc pieniądze i prowadząc lekarzy, i przesiedział na wschodach niejedną godzinę niepewności.
Uprosiwszy znowu Mamonicza, który się już łamiąc ręce wymawiał od opieki, Jan musiał z wieczoru, pożegnawszy Jagusie, trzeciego dnia odjechać. Pieniądze spodziewane za robotę, służyć im miały na podróż do Warszawy. Tytus obiecał jechać z nimi. Ale inaczéj chciało przeznaczenie. Gdy Jan z pośpiechem bezprzytomnie pracuje, kończąc swoje obrazy, Jagusia nieposłuszna Mamoniczowi, dni, i zimne wieczory, i ranki mgliste przepędza na grobie ukochanego dziecięcia.
Kilka razy prosił jéj Mamonicz, zaklinał, aby zdrowie swoje szanowała, aby się starała rozerwać; ona mu na to odpowiadała:
Strona:Wybór pism J. I. Kraszewskiego T.XI.djvu/180
Ta strona została skorygowana.
172
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.