Strona:Wybór pism J. I. Kraszewskiego T.XI.djvu/184

Ta strona została skorygowana.

176
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

— Ta ręka szczęśliwa! Wprzódy lew, teraz osieł! i zemdlał.
Przyniesiono go ze zgruchotaną kością do domu. Jagusia nic o tém nie wiedziała; a wieczorem tegoż dnia Jan powrócił.
Radość żony nie umiała się już inaczéj wyrazić tylko łzami. Jan przestraszył się, spojrzawszy na jéj twarz zmienioną, wypłakane oczy, zwiędłe policzki. Spytał o Mamonicza; Jagusia nie wiedziała gdzie był. Wieczór cały spłynął na projektach, na marzeniach. List Jonasza odesłany przez Tytusa przed przybyciem Jana jeszcze, zawierał weksel na dwieście czerwonych złotych i czułe pożegnanie, które łzę wycisnęło Janowi.
„Jeśli się interesa twoje polepszą — pisał Żyd, — oddaj to ubogim braciom moim.”
— Teraz możemy jechać do Warszawy! zawołał malarz.
— Poczekaj! odpowiedziała żona: ja czuję się dziwnie osłabioną, cierpiącą... Pogrzebiesz mnie tu na mogiłkach, obok babki, matki, siostry, Jasia naszego, i pojedziesz sam. Będziesz wolny.
Napróżno Jan błagał jéj, aby tę myśl odpędziła, aby ożyła i rozweseliła się, uwierzyła w życie i przyszłość; napróżno, choć z rozpaczą w sercu, malował jéj oczekujące ich szczęście. Jagusia milczała, uśmiechała się, i całując go w czoło, powtarzała:
— To nie dla mnie! to nie dla mnie! Wszystkieśmy pomarły jak ja młodo... matka, siostra, Jaś... ledwie skosztowawszy życia.
Przestraszył się Jan, gdy ujrzał, że od łóżka prowadzić ją było potrzeba pod rękę do okna, a wśród pokoju stawać dla spoczynku.