Strona:Wybór pism J. I. Kraszewskiego T.XI.djvu/212

Ta strona została skorygowana.

204
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

należy.” Ale to są rzeczy uboczne i do mojéj dykteryjki właściwie nie należące. Tandem, nie wiem tam już kiedy i za którego proboszcza, zakrystyan, który o tym skarbie od poprzednika miał tradycyę, począł próbować, a nuż będzie od innych szczęśliwszy... Podnosił tedy posadzkę po jednej tafli i żelaznym drążkiem ziemię wiercił. Jednym razem stuknęło owo żelazo o coś, jakby o wieko kufra lub skrzyni. Zakrystyan mało nie oszalał. Nuż do proboszcza, bo choćby był chciał przed nim się skryć z ową tajemnicą, nie miał sposobu. Samby rady nie dał, więc musiał kogoś wezwać na pomoc, a wolał już proboszcza, niż innego. Dał się skusić ksiądz. Nocą poszli do kościoła, próbują... brzęczy, rozlega się echo... jest coś... Daléj do rydlów, do motyk, do łopat, ziemię we dwóch wynosić. Nie szło to łatwo, bo trzeba było dobywać się dosyć głęboko, a wydobytą ziemię kryć, aby się ludzie nie domyślili, i na dzień dziurę płytą nakrywać. Słowem, namordowali się dobrze przez trzy noce, i zakrystyan bodaj nie poderwał się, gdy naostatek pokazała się skrzynia żelazna... Nowy kłopot, jak ją wywindować? co z nią zrobić? Ksiądz nie był bardzo silny; chcieli z razu podważyć, ale ani drgnęła, jak przykuta. Widząc, że na wierzch jéj nie dostaną, okopali dokoła. Z jednéj strony okazały się zamki mocne; nuż próbować kluczów, jakie się tylko przy kościele znalazły, ale żaden się nie przydał. Napocili się dobrze a darmo. Drugiéj nocy zakrystyan młota i dłóta dostawszy, jął majstrować, aby odbić. Myśleli na pewno, że złoto garściami wynosić będą... co stukną, to się im złoto odzywa. Są pieniądze!!... Ale w kościele, po nocy, a jeszcze w takim, co tuż ponad ulicą stoi i w ludném mieście, gdzie każdego czasu po Grodzkiéj ulicy ludziska się włó-