Strona:Wybór pism J. I. Kraszewskiego T.XI.djvu/23

Ta strona została skorygowana.

15
SFINKS.

nam nieznanym. Mumia z bandoletami swemi, podparta naczyniami z ibisem i psem nabalsamowanym, odpowiadała jéj w drugim kącie. Śliczny stary bronz grecki, Minerwa w pośrodku na konsoli stała sama jedna. U nóg jéj kilka książeczek chińskich i owe papierowe zwitki, które Chińczycy palą na ofiarę przed swojemi bóztwy. Ale któż opisze tę rozmaitość dziwną, tę zbieraninę pamiątek błahych, pięknych i poczwarnych?
Na kominie królował bożek indyjski z nagim brzuchem i głupio roztwartą gębą; siedział na skulonych nogach istny brahmańskiej nauki symbol, nauki, co zgłupienie spokojne podaje za zjednoczenie z Wielkim Duchem. Obok téj poczwarki tańcowały pasterki z sewrskiéj porcelany i starego saskiego biszkoktu, błyszczące skorupy ogromnych ślimaków, skamieniałości osobliwszych kształtów, konchy nizane na sznury, służące gdzieś Negrom zamiast pieniędzy, obłamy stalaktytów i szyszki z cedrów Libanu.
Ani zliczyć, ani przepatrzyć!
Zwierciadło nad kominem było wklęsłe i cały pokój zmniejszony w niém się odbijał, a co większa, łączył się z nim piękny widok z okien. Pióra ptaków afrykańskich i Ameryki lasów, poukładane w ogromne wachlarze, pozszywane w piękne pstre płaszcze, zdobiły ścianę nad kanapą. Tuż przy niéj na drążku biała jak śnieg papuga z czerwonym zakrzywionym nosem, ostrzyła dziób o szpony błyszczące, potrzepując niekiedy skrzydłami.
— To muzeum nie pokój, rzekł Jan, siadając przy Jagusi.
— A! i mnie to z początku dziwném się i śmieszném wydawało, ale teraz oswoiłam się ze wszystkiém. Oj-