Strona:Wybór pism J. I. Kraszewskiego T.XI.djvu/235

Ta strona została skorygowana.

227
ONGI.

— Nikt ci nie wspominał o Iwonie? hę? o Iwonie Życkim, zwanym pospolicie kasztelanicem?
Repeszko dopiero sobie przypomniał, iż o nim w istocie słyszał, ale skóra na nim ścierpła... Mówiono dziwnie o kasztelanicu, obawiano się go w sąsiedztwie jak ognia, głoszono za awanturnika chętnie szukającego zwady i nieprzebaczającego nikomu. Wszystko, co o Iwonie gadano, przyszło mu na myśl, i Repeszko nagle spokorniał, zdjął czapkę, skłonił się, uśmiechnął.
— Daruje pan kasztelanic! rzekł cicho: nie miałem dotąd szczęścia.. Cieszę się bardzo, iż choć tu zaszczycam się...
Iwo się śmiał.
— No, no! nie pleć koszałek, opałek! zawołał Szczęście, zaszczyt! Niewielkie to szczęście spotkać się ze mną... a zaszczyt też nieosobliwy... Ale kiedyśmy się zetknęli, to cię spytam: czyś ty myśliwy?
— Ja? osobiście... nie... odparł Repeszko.
— To dobrze, odparł Iwo: bo ci oznajmiam, że w twoich lasach, i na polach twoich polować będę...
Szlachcic zamilkł posępnie.
— Ponieważ myśliwym nie jesteś, to ci szkody nie zrobię.
— A zwierzyna? spytał z cicha Repeszko.
— Zwierzynę będę jadł! odparł Iwo, — i waści jéj dawać nie myślę, raz, że na nią będę pracował, powtóre, że ty, słyszę, mięsa nie używasz, i w tygodniu sześć dni jadasz z postem, a siódmego z suchotami.
— Wolno mi przecięż uczynić uwagę, że kto nabywa majątek, ten ma w nim i własność zwierzyny. Słusznaby więc była...
— Kręcielu stary! rozśmiał się Iwo. Miły ci spokój, to mi się nie sprzeciwiaj. Popytaj ludzi.