Strona:Wybór pism J. I. Kraszewskiego T.XI.djvu/244

Ta strona została skorygowana.

236
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

siadając Jaksa: byłem taki słaby, żem myślał, że mnie już licho weźmie. Nadjechał tu doktor Niemiec, więcem się go chciał poradzić, aby też wiedzieć jak długo pociągnę. Ten mi powiada: „Jedź waszeć do Bardyowa na Węgry, napij się wody, wykąp, a ozdrowiejesz.” Niebardzom miał o czém jechać, ale jeszcze tam coś się znalazło na sprzedaż dla Żydków. Siadłem na koń i ruszyłem na Węgry, do tego Bardyowa. Poznaliśmy się serdecznie z Węgrami, pobratali, nieraz popili, i oto mi jeden magnat, Paloczay, przysłał na wyzdrowienie zupełne beczkę tokaju. Jeszcze i para wołów co ją przywiozła, karmiła mnie jakiś czas, bom ją sprzedał. Niech mu tam Bóg nagrodzi. Tego tokaju butelkę wysączymy.
Repeszko nad spodziewanie znalazł się przyjętym. Półmiski i talerze były wprawdzie pootłukane, ale porcelanowe; na wazę dano niezły krupnik, potém bigos i zająca pieczonego. Czegoż więcéj żądać? Tokaj w ogromnych kieliszkach, czysty jak złoto, smaczny był jak nektar, pachniał po całym pokoju. Po pierwszym kieliszku Jaksie dziko zaświeciły oczy; nie wesele, ale smutek i boleść dobyło z niego wino.
— Ja cię nie znam — rzekł, podparłszy się na łokciu Jaksa, po długiéj chwili milczenia, — ale wiem, żeś lichwiarz, spekulant i dusigrosz.
— Kasztelanicu, to potwarze!...
— Daj pokój! dosyć na ciebie spojrzeć: masz tu na czole wypisane. Pij wino!
Repeszce tokaj smakował, ale naleganie napełniało go obawą, do czego to zmierzało?
— Pij wino! nierychło się z podobném spotkasz... Ażebyś zaś strachu daremnego nie miał, powiem ci od razu, po com cię sprowadził.