Strona:Wybór pism J. I. Kraszewskiego T.XI.djvu/254

Ta strona została skorygowana.

246
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

uśmiechniętą? nie była pomieszana? żadnéj chmurki nie dostrzegłeś na jéj czole? Jestem ciekawy: o tak! jestem ciekawy.
Gość nie wiedział jak odpowiadać; począł opis bardzo szczegółowy i suchy ubrania, fizyognomii, rysów twarzy. Kasztelanic słuchał go chciwie, ale z powieści téj musiał chyba odgadywać sam rzeczywistość, bo Repeszko zmieszany bałamucił.
— Szła z synem? nie prawdaż? spytał. Prowadziła go za rękę... czułe?
— Tegom nie spostrzegł, odparł Repeszko; śpieszyła tylko widocznie do męża, biegła żywo, trochę zasępiona. Twarz pełna powagi i nieco surowa, trochę na niéj nawet smutku.
— Smutku, czy tylko pomieszania? zapytał Iwo: jak ci się zdaje?
— Prawdziwie, tego ja nie potrafię określić, nie znając osoby.
— Zawsze mówisz, żeś wesela nie widział?..
— Tak mi się zdaje.
— Będziesz jeszcze w Mielsztyńcach? zapytał po chwili kasztelanic.
— A no, muszę dla téj łąki, odparł Repeszko; ale mi się coś zdaje, że mi już do zamku i do pana przystępu nie dadzą, i pewnie tylko do Dzięgielewskiego odeszlą.
— Jednak, gdybyś tam był... słuchaj.. to mi opowiesz coś widział...
Repeszko się skłonił. Coraz dla niego niezrozumialszym był kasztelanic, ale też co chwila większą budził w nim obawę. Zeszli tak rozmawiając na dół. Bryczka stała nieopodal. P. Nikodem począł żegnać się, a Iwo, jakby o owym projekcie sprzedaży całkiem