Strona:Wybór pism J. I. Kraszewskiego T.XI.djvu/260

Ta strona została skorygowana.

252
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

żenie Mielsztyniec było z tego względu dosyć szczęśliwe, że chroniło od natrętnych sąsiadów. W okolicy była szlachta drobna i majątki wielkich panów, którzy tu nie mieszkali, a z wyjątkiem Studzienicy i Rabsztyniec, nikt prawie na życie Spytków nie zwracał uwagi. Czasem po dworkach cicho szeptano o tym zaklętym zamku, dziwne historye opowiadano o małym Spytku, o pięknéj jego żonie, która namiętnie lubiła myśliwstwo, o synu bawiącym za granicą, o jakichś obrazach i podaniach starych w rodzinie; ale plotki te nie miały się czém nowém odżywiać i marły z niedostatku pokarmu; a to, co sobie ludzie mówili, tak było niejasne, tak sprzeczne, niepodobne do wiary, że nikt ani zbytniéj wagi, ani wielkiego zaufania w prawdę tych baśni mieć nie mógł.
W samym zamku mielsztynieckim, najstarsi nawet słudzy domu, których kilka pokoleń zżyło się z rodziną, niewiele dziejów jéj wiedzieli. Głębokie milczenie okrywało te tajemnicze przygody, zaszłe jeszcze wprzód, nim z Krakowskiego tu się na dobrowolne wygnanie przenieśli.
Różnie sobie tłómaczono te dwa wizerunki przodków na katafalkach, tę śliczną postać kobiety, która na białéj szyi krwawą nosiła pręgę. Wiedziano tylko, że było w roku kilka anniwersarzy, do których się uroczyście przygotowywano, które obchodzono z wielkim przepychem modłów, mszy, wigilij, egzekwij i nabożeństwa. Częste wspomnienia Emilii Spytkówny w pobożnych modłach, tradycya, że ją wystawiał ten portret wiszący w sali, że skończyła śmiercią tragiczną, nagłą, o któréj szczegóły nikt nie śmiał pytać, na nią szczególniéj zwracały uwagę domowników. Wieczorem też, przechodząc około jéj wizerunku, oba-