Strona:Wybór pism J. I. Kraszewskiego T.XI.djvu/278

Ta strona została skorygowana.

270
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

kiém uczuciem bilo ono dla tego człowieka, który był jéj mężem, którego dzieliła życie, zdając się nie podzielać ani pojęć, ani bolów, ani gorączkowych wróżb przyszłości. Niekiedy nawet zdawać się mogło, że pani Brygida, wcielona do téj rodziny, ani wielkiego do niéj przywiązania, ani nawet współczucia dla jéj losów nie miała. Jak ofiara wyznaczona do cierpień, dźwigała je nie jęcząc, nie żaląc się, ale nie pokazując też po sobie, że serce jéj ma jakiś udział w tych igrzyskach losu...
Wśród nocy już przybył najprzód lekarz z miasteczka; ale oprócz gorączki, któréj uznał istnienie, niczego nie mogąc się dobadać, przepisał tylko lekkie przeciw niéj środki; przyczyny choroby były dla niego tajemnicą... Tymczasem noc przeszła bez zmiany; nadedniem nastąpił sen i nieco ulgi... Doktor Włoch nadążył około południa, gdy znowu gorączka powiększać się zaczęła i stopniami ku wieczorowi rosła, co zwiastowało rozwijanie się choroby, ale charakteru jéj jeszcze określić nie było podobna.
W domu posępna panowała cisza; nawet Eugenek z książką w ręku, spokojny i smutny, siedział w sali, a serce jego prawie po raz pierwszy w życiu poczuło obawę i niepokój... Niekiedy blada matka wychodziła odetchnąć do sali, całowała dziecię w czoło, szepnęła słów kilka księdzu... i powracała do łoża...
Czekano przesilenia, które przyjść miało nazajutrz lub późniéj może. Ale tego dnia gorączka niesłychanie się wzmogła, chwile jasne znikły, chory był całkowicie nieprzytomny. Włoch nie krył się z tem wcale, iż nadzwyczaj małą ma nadzieję ocalenia pana Spytka...
Przebieg téj nagłéj słabości był zwykły wszystkim